**”Trening w deszczu – przekleństwo czy szansa? Jak mentalnie przekuć niepogodę w paliwo do motywacji sportowej.”**

**"Trening w deszczu – przekleństwo czy szansa? Jak mentalnie przekuć niepogodę w paliwo do motywacji sportowej."** - 1 2025

Deszczowe treningi – sprawdzian charakteru czy powód do narzekania?

Każdy, kto regularnie trenuje na zewnątrz, prędzej czy później zderzy się z deszczem. Większość biegaczy, rowerzystów czy amatorów crossfitu woli wtedy schować się pod dach. Mokre buty, przemięknięta koszulka i lodowate krople spływające po karku to mało przyjemne doświadczenia. Ale co, jeśli to właśnie w takiej pogodzie kryje się klucz do prawdziwej siły mentalnej?

Są tacy, którzy widzą w tym wyzwanie. Polscy ultramaratończycy często powtarzają, że nie ma złej pogody, są tylko słabe wymówki. Kolarze szosowi z północy Europy od lat śmieją się, że gdyby czekali na słońce, nie wyjechaliby nigdy. Problem tkwi nie w warunkach, ale w naszym podejściu – deszcz może stać się sojusznikiem, jeśli zmienimy perspektywę.

Psychologia mokrego asfaltu – jak deszcz hartuje sportowca

Badania nad odpornością psychiczną pokazują, że regularne wystawianie się na niewygodne warunki buduje tzw. mentalną twardość. To nie psychologiczny mit – skany mózgu dowodzą, że osoby trenujące w trudnych okolicznościach rozwijają większą aktywność w obszarach odpowiedzialnych za kontrolę emocji. W praktyce oznacza to, że po kilku tygodniach treningów w deszczu, nawet ważny start w ulewę przestaje być problemem.

Norwescy trenerzy wykorzystują tę wiedzę w pracy z młodymi zawodnikami. Ich metodą jest tzw. friluftsliv – filozofia aktywnego przebywania na zewnątrz bez względu na pogodę. Efekty? Sportowcy z krajów skandynawskich od lat dominują w dyscyplinach wymagających wytrzymałości psychicznej. U nas często jeszcze pokutuje przekonanie, że trening w deszczu to droga do przeziębienia, podczas gdy odpowiednio dobrana odzież i rozsądek czynią go bezpiecznym.

Klucz leży w drobnych zwycięstwach. Każde wyjście w niepogodę to mały triumf nad lenistwem. Z czasem tworzy się efekt kuli śnieżnej – im częściej pokonujemy opór przed mokrym treningiem, tym łatwiej przychodzi to następnym razem. Psychologowie sportowi nazywają to kompetencją radzenia sobie.

Praktyczny przewodnik po mokrym treningu – od odzieży po nastawienie

Technologia poszła do przodu i współczesne materiały pozwalają trenować w deszczu bez uczucia przemoknięcia do kości. Ważne jednak, by nie przesadzić – zbyt ciepła kurtka przeciwdeszczowa może okazać się gorsza niż lekka przewiewna warstwa. Doświadczeni biegacze polecają system warstw: oddychającą bieliznę termoaktywną, cienką bluzę i wiatroszczelną, ale nie wodoszczelną kurtkę. Paradoksalnie, pełne wodoodporne ubrania powodują, że pot nie ma gdzie uchodzić i kończymy mokrzy od wewnątrz.

Buty to osobny temat. Warto zainwestować w modele z siateczką, która szybko odprowadza wodę, lub specjalne neoprenowe ochraniacze. Wielu biegaczy zapomina, że w mokrych warunkach skarpety są równie ważne jak obuwie – bawełniane zamieniamy na syntetyczne lub wełniane merino, które nawet mokre pozostają termoaktywne.

Najtrudniejszy jest zawsze pierwszy krok. Sprawdza się technika pięciu minut – wychodzisz z przekonaniem, że jeśli po pięciu minutach nadal będziesz czuł dyskomfort, możesz wrócić. W 90% przypadków okazuje się, że po rozgrzewce deszcz przestaje przeszkadzać. Ważne też, by po treningu natychmiast przebrać się w suche ubranie i rozgrzać organizm ciepłym posiłkiem – to minimalizuje ryzyko wychłodzenia.

Od przeszkody do przewagi – jak sportowcy wykorzystują deszcz

Historia sportu pełna jest przykładów zawodników, którzy niepogodę przekuli w atut. Wspomniany już Robert Korzeniowski mawiał, że podczas mistrzostw to właśnie złe warunki dawały mu przewagę – konkurenci psychicznie się poddawali, a on był przygotowany. Podobne historie można usłyszeć od triathlonistów startujących w zimnych jeziorach czy kolarzy pokonujących alpejskie przełęcze w gradzie.

Deszcz daje unikalną szansę na trening propriocepcji – czucia własnego ciała. Mokra nawierzchnia wymusza precyzyjniejsze lądowania podczas biegu, bardziej świadome ustawienie stopy. Kolarze uczą się lepiej wyczuwać granicę przyczepności opon, a osoby ćwiczące na zewnętrznych siłowniach rozwijają chwyt mokrych rąk. To wszystko przekłada się później na lepsze wyniki w idealnych warunkach.

Niektórzy idą o krok dalej i celowo planują część treningów w złej pogodzie. Taktyka znana w środowisku jako weather training polega na świadomym wystawianiu się na trudne warunki, by zbudować przewagę mentalną. Brytyjscy wioślarze przed igrzyskami w Rio specjalnie trenowali w sztucznie stworzonych ulewach, by potem w brazylijskiej zawierusze czuć się jak u siebie.

Warto spróbować. Najpierw krótki, 20-minutowy bieg w lekkim deszczu. Potem stopniowo zwiększać czas i intensywność. Po miesiącu może się okazać, że to właśnie w takie dni czujesz największą satysfakcję z treningu. Bo prawdziwy sportowiec nie ucieka przed wyzwaniem, tylko znajduje w nim nowe możliwości rozwoju. A gdzie indziej szukać wyzwań, jeśli nie w kaprysach polskiej pogody?